I MIEJSCE: MIROSŁAW OGIŃSKI /RADZIONKÓW/

JAN NEPOMUCEN I SKOCZOWSKI UTOPIEC

Powracająca na ziemię cieszyńską wraz z jezuitami rzymskokatolicka wiara cieszy wielu, a głównie mistrza Jana z Cieszyna, bardzo dobrego lecz trochę roztargnionego rzeźbiarza. Zamówienia na wizerunki świętych mnożą się jak grzyby po deszczu. Mimo natłoku pracy, Jan nie odmówił jezuitom, będzie pierwszym rzeźbiarzem, który wyrzeźbi postać Jana Nepomucena na cieszyńskiej ziemi. Rzeźba ma być umieszczona w skoczowskim kościele na bocznym ołtarzu. Mistrz Jan, zważając na powagę zamówienia, postanowił sam, nie jak to było w zwyczaju w wielu warsztatach, wykonać podobiznę Jana Nepomucena z najlepszego drewna. Uczciwie zabrał się więc do pracy i nie minął miesiąc, a wspaniała rzeźba była gotowa. Jezuici byli zachwyceni. Nazajutrz, po wizycie braciszków w pracowni, mistrz Jan załadował na wóz rzeźbę i z dwoma czeladnikami ruszyli w kierunku Skoczowa. Po drodze trafiła się im jeszcze przykra przygoda z pękniętym kołem w wiekowym już wozie. Przy boskiej pomocy i okolicznych rzemieślników pod wieczór dotarli na most przy Skoczowie. Trzeba wspomnieć, że Skoczów otrzymał prawo poboru myta za przejazd. I tutaj draka mistrz Jan gdzieś w wozie przed ewentualnymi zbójcami schował swoją sakiewkę. Nie pomogło tłumaczenie, że wiozą rzeźbę do kościoła i zapłacą w powrotnej drodze. Strażnik był nieugięty. Czeladnicy, znając roztargnienie mistrza, wiedzieli, że pewno trzeba będzie cały wóz rozpakować, aby znaleźć sakiewkę z pieniędzmi. I tak też się stało. Po wypakowaniu wszystkiego łącznie z Janem Nepomucenem w kącie wozu znaleziono zgubę. Zaczął zapadać zmrok i w obawie przed zamknięciem bram miasta rzemieślnicy w pośpiechu załadowali z powrotem na wóz wszystkie tobołki, układając na samej górze Jana Nepomucena i szybko ruszyli przez most w kierunku miasta. Sam most był już trochę sfatygowany tak ,że przejazd w szybszym tempie przypominał jazdę po górskich wertepach. Podróżnym jednak bardzo się spieszyło i nie zważając na to, ruszyli jak koń z kopyta. Dotarli do Skoczowa przed zamknięciem bram i natychmiast udali się pod kościół, aby zostawić cenną rzeźbę na farze, a rano pod okiem księży ustawić ją na postumencie w bocznym ołtarzu. Proboszcz od dawna na nich czekał. Przywitał ich serdecznie i poprosił o wniesienie dzieła do środka, aby mu się dokładnie przyjrzeć. Mistrz Jan wysłał czeladników do wozu i polecił przynieść Jana Nepomucena, a sam z księżmi usiadł za stołem w charakterze widowni. Rozsiadł się, czekając na wprowadzenie swojego dzieła. A tu nagle zamiast rzeźby wbiega czeladnik i rozkładając ręce, bełkoce, że Jan Nepomucen znikł. Twarz mistrza z euforii przemieniła się najpierw w zdziwienie, a później w gniew. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież na moście jeszcze był. Z niedowierzaniem pobiegł do wozu, szukał Wszędzie na wozie, pod wozem. Myślał nawet, że chłopcy zrobili mu jakiś kawał, lecz oni przysięgali na wszystkie świętości, że nie mają z tym nic wspólnego. Pewno zginął gdzieś po drodze. Naprędce proboszcz zorganizował grupę poszukiwawczą. Jednak rzeźby nie znaleziono. Jan Nepomucen przepadł jak kamień w wodę. To była straszna noc dla mistrza Jana tyle pracy na darmo. Trzeba wszystko zacząć od nowa, a za tydzień zaczynają się uroczystości. Czy zdąży? Te myśli dręczyły go do rana. Tej samej nocy utopiec, który od dłuższego czasu mieszkał już pod skoczowskim mostem, kładł się spać. Rozłożył hamak pomiędzy drewnianymi przęsłami, rozwiesił sznur i zaczął wieszać zdobyte dzisiaj pieniądze. Było już spokojnie, ruch na moście ustał, gdy nagle usłyszał hałas i łomot przejeżdżającego w pośpiechu wozu. - Wolniej jedziesz, dalej zajedziesz pomyślał i robił swoje. Aż tu nagle coś plusnęło, woda oblała utopca i zalała cały jego dzisiejszy zarobek. Poczerwieniał ze złości i już miał wskoczyć na most, aby sprawdzić kogo się takie dowcipy trzymają. Odwrócił się, by wyskoczyć i nagle zobaczył, że coś płynie w jego kierunku. Jakby postać czy kłoda drewna albo inne cuś ?. Zaczaił się i gdy to cuś przepływało pod mostem, złapał i wyciągnął na brzeg. Stanął i patrzy na dziwnego stwora co to jest? - coś jakby człowiek. W dziwnej czapce, z krzyżem w ręku, jednym palcem zasłania usta, a nad głową cos w kształcie aureoli z pięcioma gwiazdkami. - Co z tym stworem zrobić - pomyślał utopiec. - Może zostanie ze mną. Ale po co mi taki kompan, co mnie będzie uciszał. Z takim nie pogadam. A może jeszcze trzeba go będzie żywić, a on chyba do pracy nie jest rychliwy. Taka natura już tych jegomościów. Muszę podjąć jedynie słuszną decyzję ... Już wiem! - wymyślił utopiec. - żyjemy w wolnym kraju, więc daruję ci wolność. Wracaj skąd przybyłeś. Utopiec wziął Jana Nepomucena pod pachę, wdrapał się na most, oparł go przy barierce, żeby już nie spad?. - Twoi kompani, jeśli byłeś dobry, na pewno będą cię szukać. Więc stój tu i pilnuj mostu, a ja idę spać. Jutro też jest dzień. Jak utopiec pomyślał, tak też zrobił. Kupiec praski Iżij Novotny od lat przemierzał tereny śląska i chętnie odwiedzał Skoczów, gdzie zawsze był mile witany. Tegoż dnia dotarł bardzo wcześnie na skoczowski most i przy przejeździe zauważył figurkę kapłana z krzyżem opartą o barierę na moście. Zatrzymał się, zszedł z wozu, patrzy cos jakby Jan Nepomucen. Zetknął się już z tym wizerunkiem w czeskich świątyniach. Ale tutaj? - Tak czy tak nie zostawię jej tu. Zabiorę ją i zawiozę do kościoła tam gdzie jej miejsce. Po drodze nurtowała go myśl- dlaczego rzeźba stała na moście. Czyżby go pilnowała? Co to za nowe obyczaje? Jeszcze nigdzie tego nie widział. Do miasta dotarł wczesnym rankiem i udał się wprost na plebanię, bo było już po porannej mszy. Wszedł do izby, pozdrowił wszystkich. Popatrzył na zmartwione miny biesiadników. Usiadł i słucha opowieści mistrza Jana o utraconej rzeźbie i o zmartwieniu księży. Że był rozsądnym kupcem, cierpliwie więc pozwolił się im wyżalić nim obwieścił wesołą wiadomość o odnalezieniu Jana Nepomucena na moście. Nastąpiła ogólna euforia. Cud czy co? Wola boska. Kupca jednak intrygowało pytanie dlaczego na moście. Wtedy bardzo mądry jezuita ksiądz Ignacy bardzo trafnie wytłumaczył to wszystkim. - Widocznie jest taka wola Naszego Pana, aby Jan Nepomucen był przy każdym moście. Jest to widocznie boży znak. Wieść o tym wydarzeniu rozniosła się szybko , jezuici i wędrujący kupcy wszędzie rozpowiadali o cudownym odnalezieniu rzeźby. I od tego czasu W Czechach i na Śląsku powstała nowa tradycja stawiania pomników Jana Nepomucena przy mostach. W 1683 roku pierwszą rzeźbą ustawioną na słynnym Moście Karola w Pradze był posąg Jana Nepomucena. A wszystko to zaczęło się w Skoczowie.

AUTOR: WARKA

 


 
 
  
   
 
   
 
   


 


 


 


 




 








 

 

o nas | oferta | aktualności | plan imprez | dni skoczowa | galeria | kontakt
Copyright 1999 - 2007 MDK. All rights reserved.